Od najdawniejszych czasów ten ziemnowodny gad budził w ludziach słuszny lęk i respekt, co miało swoje odzwierciedlenie w mitach i opowieściach różnych kultur świata. Taką samą reputację zwierzę to posiadało w staropolskiej sztuce i literaturze.
W wierzeniach egipskich krokodyl nilowy, podobnie jako element ekosystemu tej Świętej Rzeki, pełnił bardzo istotną rolę. Kojarzony był m.in. z brutalną i złą stroną boga Seta, a także ze wschodem słońca. Z głową tego zwierzęcia przedstawiano Ammita – pożeracza niegodnych dusz, i Sobeka – opiekuna jezior i wody, jak również symbolu siły królewskiej. Gady te należały również do tych szczególnych gatunków fauny, które poddawano procesowi mumifikacji.
W średniowiecznej Europie zwierzę to symbolizowało hipokryzję – utarło się przekonanie, że miało ono płakać po zjedzeniu swej ofiary. Stąd pochodzi właśnie związek frazeologiczny „krokodyle łzy” jako wyrażenie nieszczerego żalu. Przesąd ten ma pewne podłoże w rzeczywistości, ponieważ gad, „płacząc”, pozbywa się nadmiaru soli z organizmu. Krokodyla wiązano także z postacią diabła i ze śmiercią, a pożarcie przez niego równoznaczne było z pójściem do Piekła. Z kolei jego wygląd i sam strach, który wzbudza, wskazuje, że stworzenie to mogło stać się inspiracją legend i opowieści o smokach.
Na temat krokodyli pisał już w relacji z pielgrzymki po Bliskim Wschodzie z lat 1582-1584 Mikołaj Krzysztof Radziwiłł zwany „Sierotką” (1549-1616). Był to zapewne pierwszy lub jeden z pierwszych polskich opisów tych zwierząt bazujący na własnej obserwacji:
Ukazowano nam krokodyla, kiedy płynął przez Nil, ale iż było opodal, nie mogliśmy się mu dobrze przypatrzyć; podczas [chwilami] przecię grzbiet płynącego było widzieć, gdy sobie poigrawał, by delfin na morzu. Znać, że nie był wielki, na mierny sążeń. Nie masz ich tu wiele dla gęstych wsi i Kairu ludnego, ale powyż Kairu ku Said bar[d]zo ich i wiele, i niemałych; są i na trzy sążnie. Jam widział jednego (acz nieżywego) na łokci dziesięć (M. K. Radziwiłł, Podróż do Ziemi Świętej, Syrii i Egiptu 1582–1584, Warszawa 1962, s. 179-180).
Trzeba zauważyć, że krokodyle, według opisu Radziwiłła, ale wbrew jego opinii, nie były wcale takie małe, bowiem sążeń staropolski to prawie 1,8 metra. Tak więc te największe, o których wspomniał magnat, miałyby prawie 5,4 metra, co jest zgodne z obecnymi statystykami – ponadto waga największych krokodyli nilowych dochodzić może aż do 1 tony (jeszcze bardziej imponujące rozmiary mogą osiągać krokodyle różańcowe zamieszkujące Azję Południową, Południowo-Wschodnią i północną część Australii).
O krokodylach pisał później również Jan Jonston (1603-1675), polski przyrodnik-humanista szkockiego pochodzenia, w encyklopedii przyrodniczej pt. Historiae naturalis (Frankfurt 1650) – w czwartej części, poświęconej czworonogom. Uczony bazował na różnych źródłach, począwszy od tych pochodzących ze starożytności. W dziele Jonstona zamieszczony został również wizerunek tego zwierzęcia, który w ogólnym zarysie przypomina prawdziwego krokodyla, jednak różni się dość znacznie w szczegółach – zwłaszcza jeśli chodzi o jego pysk i łuski.
Gadom tym poświęcił odrębne hasło również katolicki duchowny Benedykt Chmielowski (1700-1763) w słynnych Nowych Atenach, wydanych prawie wiek później (Lwów 1745):
Krokodyl zwierz wodno-ziemny, na czterech chodzący i pływający nogach, Nilu, Indusa, Gangesa, item Kuamy, Nigra Rzek wielkich Obywatel, jako też w Rzece Marta w Nowej Hiszpanii, w Perwańskich Jeziorach, na Insułach Molukkach, na Philippinach, na oboch Jawach Insułach, wielka ich znajduje się liczba, tak dalece, że gdyby Ludzka ich nie gubiła industria, i przezorność, o nowej z tamtych Krajów trzeba by pomyślić transmigracji. Jest Zwierz ten podobny do Jaszczurki postacią, po całym ciele skorupą, a raczej twardą łuską odziany, jak Karaceną (B. Chmielowski, Nowe Ateny…, Lwów 1745, s. 477).
Autor, podobnie jak wielu innych twórców nowożytnych encyklopedii, powtórzył różne informacje za antycznymi dziełami, nie wszystkie z nich są jednak prawdziwe, jak np. to, że krokodyle nie mają języków.
Ciekawą opowieść na temat hodowania tych gadów przez władcę królestwa Kandy na wyspie Cejlon zamieścił w swojej relacji z rejsu do Azji Południowo-Wschodniej Teodor Anzelm Dzwonkowski (1764-1850). Polski podróżnik przebywał wówczas, czyli pod koniec XVIII wieku, na służbie Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej:
Miasto tego cesarza stołeczne jest Kandya. Wkoło niego płynie rzeka i ta go tylko czyni obronnym, w tej znajdują się kamienie drogie różnego koloru i wielkości, lecz przy tym i umyślnie do tego hodowane krokodyle, by nikt pomienionych kamieni wyławiać nie śmiał, a tak nie tylko pomienionego cesarza jest obroną, ale wraz i skarbcem. Do szukania i wydobywania tych kamieni na śmierć skazanych niewolników tylko używają, z których jeżeli który od krokodylów pożartym nie będzie, a żądaną ilość kamieni przyniesie, natenczas od śmierci wolnym zostaje (T. A. Dzwonkowski, Pamiętniki: czyli pamiątka po ojcu dla Józefy z Dzwonkowskich Komornickiej, Warszawa 1985, s. 77).
Z powyższego źródła wynika więc, że dawni władcy mogli hodować krokodyle, aby odstraszyć ewentualnych agresorów i złodziei.
Do dziś zwierzęta te zamieszkują znaczną część Ameryki Południowej i Środkowej, Afryki, Azji Południowej i Południowo-Wschodniej, a także Australii Północnej. Osiem gatunków krokodyli znanych jest z ataków na człowieka, za największą liczbę odpowiada krokodyl nilowy. Do dziś wzbudzają więc uzasadniony strach i respekt. Z drugiej strony ludzie też stanowią zagrożenie dla tych gadów – m.in. poprzez polowania, zwłaszcza dla ich skór, i niszczenie ich siedlisk.
Bibliografia:
- Mateusz Będkowski, Polacy na krańcach świata: średniowiecze i nowożytność. Część I, Promohistoria, Warszawa 2017.
- Benedykt Chmielowski, Nowe Ateny albo Akademia wszelkiey scyencyi pełna, na rozne tytuły…, t. 1, Drukarnia Pawła Iozefa Golczewskiego, Lwów 1745.
- Teodor Anzelm Dzwonkowski, Pamiętniki: czyli pamiątka po ojcu dla Józefy
z Dzwonkowskich Komornickiej, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1985. - Jan Jonston, Historiae natvralis de quadrvpetibvs [!] libri cum aeneis figuris, Frankfurt am Main, ok. 1652.
- Mikołaj Krzysztof Radziwiłł, Podróż do Ziemi Świętej, Syrii i Egiptu 1582–1584,
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1962.
Autor:
Mateusz Będkowski