Słoń

Wyobrażenia i symbolika tych największych współcześnie żyjących zwierząt lądowych znane były na ziemiach polskich już w średniowieczu. Z uwagi jednak, że naturalne środowiska słoni znajdują się w Afryce i Azji, przez wiele stuleci mało który rodak miał okazję ujrzeć je na własne oczy. 

Nie jest zaskoczeniem, że wzbudzające powszechny podziw i strach słonie występują w wierzeniach afrykańskich i indyjskich, skąd jeszcze w starożytności przeszły do symboliki europejskiej. Kojarzone są z siłą, pamięcią, długowiecznością, mądrością, wiernością, a także władzą cesarską i szczodrością. Jednocześnie miały to być zwierzęta wstrzemięźliwe i wstydliwe. W iluminacjach ze średniowiecznych ksiąg słoń często przedstawiany był podczas walki z ich śmiertelnym wrogiem – wężem (smokiem), kojarzonym z diabłem. Motyw ten został rozpowszechniony w chrześcijańskiej Europie przez grecki traktat znany pod tytułem Fizjolog (II-IV w. n.e.), który stał się podstawą późniejszych bestiariuszy. Tak więc te duże ssaki miały właściwie wyłącznie pozytywne konotacje. 

W średniowiecznej i nowożytnej Europie widok żywych słoni należał do rzadkości. Ssaki te trzymane były przez niektórych władców w menażeriach (np. Karola Wielkiego, Fryderyka II Hohenstaufa czy papieża Leona X). Na ziemiach polskich słonie znane były chociażby ze wspomnianych bestiariuszy, ale i z heraldyki. Istniał herb szlachecki, w kilku wariantach, który nosił nazwę od tego zwierzęcia właśnie. Co ciekawe, w okresie nowożytnym posługiwali się nim nie tylko rdzenni mieszkańcy Rzeczypospolitej. Został on nadany chociażby Janowi Warteresowiczowi, kupcowi ormiańskiego pochodzenia, w 1654 roku. 

Do pierwszych poświadczonych źródłowo Polaków, którzy mogli zobaczyć słonie w ich naturalnych środowisku, należeli Mikołaj Krzysztof Radziwiłł zwany „Sierotką” (1549-1616), który wspominał o tym wydarzeniu w swojej relacji z pielgrzymki po Bliskim Wschodzie z lat 1582-1584, a także kupiec Krzysztof Pawłowski (zm. 1603), który opisał je w liście do swego znajomego z Krakowa w 1596 roku – im właśnie poświęcił tam najwięcej miejsca spośród wszystkich indyjskich zwierząt. Warto zauważyć, że jest to pierwsza bezpośrednia polska relacja z podróży do Azji Południowej, która zachowała się do dzisiaj – choć nie w oryginale, a w osiemnastowiecznej kopii zawierającej sporo błędów, co utrudnia zrozumienie tekstu. 

Jest iż ten sam dziesięć albo dwanaście mil od Goi [Goa – przyp. M.B.] w puszczy elefant, którego zakazano zabić – tak od murzynów [Hindusów], jako od chrześcijan – po contractum [według ustawy]; powiadają wielkość jego. Ma też sam król [portugalski wicekról Indii – przyp. M.B.] w samej Goi jednego wielkiego od kilku trzydziestu lat. Ale o tym dzikim powiadają, że jeszcze dwa łokcie wyższy; jednak ten królewski tak wysoki, żeby się w bronę Zamku krakowskiego nie umieścił. Mają ich w Goi około 12, co nimi robią i budują. Widziałem wielkiego elefanta, gdy działo zanosił do galiona o trzydziestu cetnarach ciężkie, jako powrozy trąbą pokładał, lecz z pomocą też murzynów, jako powrozy na zęby nakładał, trąbą obwijając, nosząc je na troje staj wzdłuż. Owa bestyja jak człowiek mądra, a ubiega na dzień 16 mil, a nigdy się nie kładzie. karmią je ryżem i listami [liśćmi] z drzew rozmaitych i kosztuje jego jedza [pasza] na dzień około 1 1/2 talera. Biorą je z sobą na wojnę i łamią ludzie [tratują ludzi] i czynią jemi, co chcą, i gdy się rozgniewa, bardzo szkodzi ludu (K. Pawłowski, List z Indii, [w:] „Antologia pamiętników polskich XVI wieku”, red. Roman Pollak, Wrocław–Warszawa–Kraków 1966, s. 181-182). 

Pawłowski wspomniał o wykorzystywaniu tych dużych ssaków do transportu i w ramach działań zbrojnych, co czyniono już w starożytności (słonie bojowe brały udział w bezpośrednich walkach w Azji Południowo-Wschodniej aż do XIX wieku włącznie). Obszerny opis – bazujący na różnych starożytnych i nowożytnych źródłach – i kilka wizerunków tych zwierząt znajduje się również w encyklopedii Jana Jonstona, polskiego przyrodnika-humanisty szkockiego pochodzenia – w tomie poświęconym czworonogom (Frankfurt ok. 1652). Sądząc po wielkości uszu i ogólnych gabarytach tego ssaka, na ilustracjach tej książki przedstawiono słonie indyjskie – zarówno w ich środowisku naturalnym, jak i w niewoli. 

Występowanie słoni w Mozambiku (z dołączonym opisem polowania jego rdzennych mieszkańców na te zwierzęta), Królestwie Syjamu (dzisiejszej Tajlandii – miały być tamtejszym towarem eksportowym) i Chinach stwierdził w swych dziełach z połowy XVII wieku polski misjonarz, jezuita Michał Boym (1612-1659). 

Zwierzętom tym poświęcił odrębne hasło również katolicki duchowny Benedykt Chmielowski (1700-1763) w słynnych Nowych Atenach, właściwie powtarzając informacje znajdujące się w dawniejszych tekstach, wyolbrzymiających umiejętności tych zwierząt: 

SŁOŃ, po Łacinie Elephas, ze Zwierząt największy. Przypisują mu naturalistowie prudentiam: Elephanto belluarum nulla prudentior. Lat dziesięć płod swoy nosi, ale też duży Swiatu wydaie (…). Imputują mu Naturalistae, że Nowemu kłania się Miesiącowi, wprzod się w wodzie obmywszy (…). Przypisują mu docilitatem, poiętość wielką we wszystkim. Pismo nawet poymuie y swoim nosem długim albo trąbą genuine mówiąc Probiscide pisze. Czasu pewnego (teste Plinio) Słoń te słowa napisał: Ipse ego haec scripsi & spolia Celtica dicavi. (…) Trąby swoiey Słoń zażywa iako ręki, wszystko nią mogący zrobić, rościągnąć, skurczyc, na wszystkie nakierować strony, zdiąć, podnieść, położyć (B. Chmielowski, Nowe Ateny…, cz. 1, Lwów 1745, s. 486-487). 

Oczywiście słonie nie potrafią pisać – w żadnym języku, a ich ciąża nie trwa dziesięciu lat, tylko 21-22 miesiące, co i tak jest dość długim okresem. Powyższy cytat uświadamia nam jednak, jak niewiele pod koniec XVIII wieku mogła wiedzieć większość Polaków o tych zwierzętach. Zmieniło się to niewątpliwie w wieku XIX – m.in. dzięki coraz powszechniejszemu dostępowi do wiedzy, a także coraz liczniejszym rzetelnym publikacjom naukowym i popularnonaukowym dotyczącymi egzotycznej przyrody. Nie bez znaczenia było też sprowadzanie słoni do europejskich ogrodów zoologicznych, również znajdujących się na ziemiach dawnej i obecnej Rzeczypospolitej. 

Bibliografia:

  1. Benedykt Chmielowski, Nowe Ateny albo Akademia wszelkiey scyencyi pełna, na rozne tytuły…, t. 1, Drukarnia Pawła Iozefa Golczewskiego, Lwów 1745.
  2. Jan Jonston, Historiae natvralis de quadrvpetibvs [!] libri cum aeneis figuris, impensis haeredum Math. Meriani, Frankfurt am Main, ok. 1652.
  3. Krzysztof Pawłowski, List z Indii, [w:] „Antologia pamiętników polskich XVI wieku”, red. Roman Pollak, Ossolineum, Wrocław–Warszawa–Kraków 1966, s. 174–182. 

Autor:
Mateusz Będkowski